..
GMC blog

 
 
2008-01-28
Odsłon: 1209
 

Do dwóch razy sztuka ?

Tylko dwa razy w życiu udało mi się wyjechać w góry zimą. Pierwszy raz miał miejsce w lutym 1989 r. kiedy wraz ze znajomymi pojechaliśmy do Polanicy Zdroju. To urocze miasteczko wtłaczało we mnie hektolitry spokoju podczas spacerów pośród starej uzdrowiskowej zabudowy. Natomiast znikało całkowicie, gdy w naszym trzyosobowym stadle wrzało od sprzecznych opinii na każdy temat.
Wreszcie nadszedł moment wyruszenia na szlak. Skromnie ubrani – tylko trochę solidniej niż na wyjście do miasta ( nie przypominam sobie bym widziała wówczas w sprzedaży buty trekkingowe, polary lub kurtki chroniące od wszystkiego ), wybraliśmy trasę prowadzącą do Dusznik Zdroju. Z tamtej wyprawy pamiętam, że zajęła pół dnia, szlak nie był przetarty, więc nogi dosłownie tonęły w śniegu, w końcu też zaczął padać deszcz. Słabo oznakowana trasa spowodowała, że błądziliśmy trochę na rozdrożach. Gdy zbliżyliśmy się do zabudowań, z jednego z domów wyszedł starszy mężczyzna, który oznajmił, iż jesteśmy pierwszymi turystami, jacy pojawili się na szlaku od jakiegoś roku. Całkowicie przemoczeni dotarliśmy do Dusznik, skąd autobusem wróciliśmy do Polanicy. W efekcie wycieczki koleżanka przeziębiła się i tym samym zakończyła fazę turystyczną naszego pobytu.
Nie żałuję tamtego wyjazdu, bo niewątpliwie był przygodą oraz uświadomił mi własne oczekiwnia odnośnie górskich wycieczek. Wszystko co mogło zdarzyć się na trasie, a czego uniknęliśmy ujawniło także niebezpieczeństwa czyhające tą porą roku.
Drugi raz dotyczył zimowych Tatr na wyjątkowo śnieżnym początku marca 2004 r. Z logistycznego punktu widzenia najlepszym miejscem na bazę było Zakopane. Tam też się udałam – jak zwykle - nocnym pociągiem. Po zameldowaniu w hotelu wyruszyłam na poszukiwanie znajomego baru przy Krupówkach, gdzie minionego lata jadłam najsmaczniejsze w życiu naleśniki. Niestety nie udało mi się go odnaleźć. Miasto w sezonie zimowym wygląda inaczej. Trudno zidentyfikować obiekty, których nazw wcześniej się nie zapamiętało. Jednak nie ma tego złego... Pomimo głodu i osłabienia zmianą klimatu dopadłam wreszcie Bistro Pod Smrekami. Tam odżył nie tylko wspomnień ( z PRL-u ) czar, lecz przede wszystkim zaufanie do polskiej kuchni. Po rozsądnym czasie oczekiwania, wezwano mnie przez głośnik do odbioru ogromnej porcji naleśników z owocami.
Pytanie dokąd udać się dalej z miejsca zwanego Rondem Kuźnickim szybko znalazło odpowiedź. Ulicą Czecha podążyłam w stronę skoczni narciarskich. Pierwsze rozczarowanie spowodowane koniecznością kupna biletu wstępu na Wielką Krokiew zostało wynagrodzone możliwością obejrzenia treningu kadry polskich skoczków. Dał się zauważyć, m.in Tomisław Tajner oraz ówczesny trener Apoloniusz Tajner, co stanowiło nie lada gratkę dla zwiedzających. Zabrakło Adama Małysza, który był w drodze powrotnej z Salt Lake City ( po swoim nieszczęsnym upadku ).
Następne dni to udane próby przejścia dostępnych szlaków. Zaczęłam od przetartej do granic możliwości trasy do Morskiego Oka. Na dodatek na tyle, na ile to możliwe odśnieżonej. Jednak bez raczków, w które przezornie się zaopatrzyłam, pokonanie trasy nie było by  komfortowe. Wbrew ostrzeżeniom wszelkich znanych mi przewodników nie była to mordercza walka o przetrwanie, a czas przejścia nie odbiegał znacząco o letniego. To co mnie uderzyło było ciszą – brakiem wiatru, śpiewu ptaków czy wielu ludzkich głosów ( za tymi wcale nie tęskniłam). Z uwagi na 4 stopień zagrożenia lawinowego, począwszy od Szałasisk szlak skręcał w lewo - w wariant zimowy. Niedaleko schroniska zima pokazała jednak pazur. Zadymka i niska temperatura zagnały mnie do środka. Śnieżyca na zewnątrz nie trwała długo, więc po posileniu się i ogrzaniu ruszyłam w drogę powrotną. Z pewnością można było iść dalej, o czym świadczyła ścieżka wydeptana przez środek Morskiego Oka. Czynnikiem decydującym w tym wypadku stał się czas, zwłaszcza do zapadnięcia zmroku. A przy ambitniejszych zamiarach także brak odpowiedniego sprzętu. Bez raków i czekana po oblodzonej i pokrytej śniegiem powierzchni trudno zrobić nawet  kilka kroków.
Spore zachmurzenie następnego dnia nie odwiodło mnie od zamiaru dostania się na Kasprowy Wierch. Otoczona ścisłym kordonem narciarzy w legendarnej kolejce linowej, wypatrywałam granicy chmur z nadzieją, że wzniosę się ponad ich pułap. Niestety gęsta mgła znacznie ograniczała widoczność także na szczycie. O podziwianiu widoków nie mogło być mowy. Chyba, że oblodzonych poręczy i homo sapiens na deskach znikających w “kipieli” Hali Gąsienicowej. Kolejnym ekstremum była temperatura ( - 17 stopni Celsjusza ) oraz zdarzenie w toalecie górnej stacji kolejki. Wówczas opłatę uiszczało się przed skorzystaniem. Jednak nie zrobiły tego dwie uczestniczki zdarzenia, z których jedna oświadczyła:
- Nie zapłaciłam, bo facet ( przyp.aut. - inkasujący) wygląda dość niewyraźnie i mógłby zapomnieć, że dawałam mu pieniądze.
- Nie ma się co dziwić... gdy się musi pracować na Kasprowym Wierchu – odparła druga.
Jak łatwo zgubić drogę w zamieci śnieżnej miałam okazję przekonać się kilka godzin później, lecz nie na szlaku, a w mieście. Kiedy po wyjściu ze sklepu przy ul. Nowotarskiej,  udałam się w jakimś kierunku z zamiarem dojścia do hotelu przy Krupówkach. Wąski, niezbyt odśnieżony chodnik wzdłuż szeregu domów wiódł mnie w pustoszejącą okolicę. Ocknęłam się dopiero przed tablicą, która informowała ile kilometrów dzieli mnie jeszcze od Nowego Targu, a dalej Krakowa.
Chodząc dolinami Strążyską, Kościeliską i Chochołowską spotykałam tych samych turystów, jakby więcej w tych górach nas nie było. Kiedy indziej minęłam sanie z psim zaprzęgiem. Ekstremalnie miło było przejechać się busem z Palenicy do Zakopanego po nawierzchni, którą z powodzeniem poruszał się kulig. Zima chodziarzy nie rozpieszcza - czasem  odmrozi paluszki, lecz w efekcie daje wytchnienie od tłoku, a niektórych zmusza do myślenia.

 

 

 

 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
biedronka 2008-01-29 16:05:03
to jest najpiekniejsze ze własnie zima mozna poczuc prawdziwe góry: bez zgiełku, powoli, z wysiłkiem, szacunkiem wobec ich siły i czasem nieprzystepnosci...


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd