..
GMC blog

 
 
2007-10-08
Odsłon: 783
 

Gdy Byliśmy jaskiniowcami

Jeden z ostatnich dni sierpnia 2005 r. zaowocował przepiękną, słoneczną pogodą. W górach podobna aura skłania raczej do wycieczek ich szlakami, lecz ja - wbrew tej " logice " - postanowiłam odwiedzić jaskinię.

" Elektriczką " ze Szczyrbskiego Jeziora, a następnie autobusem SAD ze Starego Smokowca, udałam się do miejscowości Tatrzańska Kotlina u podnóża Tatr Bielskich.

Przygoda zaczęła się już na szlaku prowadzącym do Jaskini Bielskiej. Otóż jeden z młodzieńców schodzących w dół, czyli już po zwiedzeniu, nie omieszkał poinformować mnie, że w jaskini fruwają gacki i lepiej, abym tam nie szła ze względu na moje długie włosy.

Komentaż? My Polacy jesteśmy dla siebie " mili za granicą ".

Nie mniej, moje zainteresowanie celem wycieczki rosło. I nie ważne, że trzeba było się napocić idąc ostro pod górkę.

Gdy osiągnęłam wrota jaskini okazało sie, iż za niecałe dziesięć minut wchodzi grupa, do której miałam dołączyć. Składała się ona z przedstawicieli dwóch pozornie zaprzyjaźnionych ze sobą narodów słowackiego i polskiego.

Z początku nic nie zapowiadało mających nastapić wypadków.

Zaproszono nas do wnętrza groty. Oświetlony korytarz wprowadzał do większej " sali ", gdzie wycieczkę zatrzymano.

Ujawniła się wtedy osoba słowackiej przewodniczki. W pewnym momencie jeden z uczestników polskiej części grupy zwrócił się do niej tymi słowami: " Współczuję ci, że musisz tu pracować. "

Zrobiło się małe zamieszanie. Przewodniczka wyraziła, jak bardzo nie rozumie tego co usłyszała. Turysta nie dał za wygraną i powtórzył: " Ja tylko mówię, że ci współczuję, że musisz tu pracować. "

Obok kobiety pojawił się drugi przewodnik, który przyjechał tu z grupą z Polski. Objaśnił jej co nasz rodak miał na myśli.

Ponieważ stałam w pewnej odległości od bohatera zajścia, nie słyszałam, o czym mówiło się w jego najbliższym otoczeniu. Wiem jedynie, że jeden ze Słowaków miał do niego konkretne zarzuty.

Rzecz nakreśliła się nieco, gdy Polak przemówił:

- " Jaka butelka ? O tę ci chodzi ? "- zapytał wznosząc do góry rękę z jakimś płynem w plastykowej butelce. - " To jest woda. Czego chcesz ?"

Gość zapewne kibicował wcześniej w zawodach letniego Grand Prix w skokach narciarskich w Zakopanem. Miał na głowie kaszkiet z białym orłem na tle flagi narodowej.

Tymczasem bojowo nastawiony Słowak zaczął swą niezrozumiałą dla mnie perorę. Z tonacji wynikało, że miała wyrazić dezaprobatę dla jego przedmówcy. Przemowę zakończył zrozumiałym już dla wszystkich zwrotem: " D`akujem ".

Potem zwiedzający podzielili się na dwie grupy narodowościowe. Słowacy szli pierwsi. My za nimi, wysłuchując z taśmy zarejestrowanego po polsku komentarza do oglądanych części jaskini.

Jaskinia Bielska - jeśli ktoś nie widział - polecona mi była do zwiedzania jako pierwsza z trzech najczęściej odwiedzanych, tj. poza nią - Demianowskich Jaskiń Lodowej i Wolności. Chodziło o to, by zacząć od najmniej atrakcyjnej, a skończyć na najpiękniejszej.

Wycieczka przesuwała się wolno. Przewodniczka uwijała się pomiędzy dwoma grupami, by włączać bądź wyłączać światło albo nagranie.

Wreszcie dotarliśmy do grot o niezwykłej akustyce, gdzie nawet odbywały się koncerty. Tam spotkaliśmy się z grupą Słowaków. Pan, który tak współczuł przewodniczce jej zajęcia - mimo zakazu - usiadł na jednym z głazów. Mamrotał coś pod nosem, ale nikt nie zwracał na to uwagi.

Przewodniczka zaproponowała, by zaśpiewać dla zademonstrowania właściwości akustycznych sali. Początkowo wszyscy się ociągali.

Nagle jeden ze Słowaków rzucił w naszą stronę: " Spievajte disco polo ! ".

I choć ktoś z polskiej grupy próbował zaintonować, jedna z naszych rodaczek zdecydowanie zaprotestowała: " Nie śpiewaj ! " - Jasne! Solidarność musi być i wówczas, gdy próbują nas obrażać.

Była to zarazem kropla przepełniająca naczynie, jak i czas, by powiedzieć "sobie, dość ". Był to także koniec wycieczki z przewodniczką. W stronę wyjścia mieliśmy podążyć samodzielnie. Co prawda poinformowano nas, że po drodze znajdują się jeszcze ciekawe formacje skalne, np. przypominające kształt Krywania, lecz mnie to już nie interesowało. Po odejściu Słowaków jako pierwsza z naszej grupy ruszyłam zdecydowanie naprzód.

Dogonił mnie znany już rezolutny rodak z rodziną i znajomymi. Nie potrafił ukryć oburzenia na naród słowacki:

" My do nich przyjeżdżamy, a oni, jak nas traktują. Już na granicy. Słyszałeś ? " - Tu zwrócił się do kolegi. - " Polaczki ! "

Jakby tego było mało, uderzył głową o niskie sklepienie w jednym z przejść. Na to jego żona - " Widzisz ? To za to, co wygadywałeś. "

" Nigdy już nie wejdę do żadnej słowackiej jaskini. "- podsumował rozżalony.

Gdy mnie wyprzedzili, pan z orłem na czapce wyciągnął z kieszeni płaską butelkę z alkoholem i pociągnął z gwinta.

 

 

 

 

 

 

 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
brat bliźniak 2007-10-19 14:29:41
taraz wszystko sie zmieni
Rysiek z Klanu 2007-10-10 15:45:40
No niestety czesto tak bywa ze za granica lepiej jest sie nie przyznawac ze pochodzimy z Polski bo mozna spalic sie ze wstydu z powodu rodakow


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd