..
GMC blog

 
 
2007-12-06
Odsłon: 1163
 

Wspomnienie tragedii

 

 

Do pamiętnego dnia w sierpniu 2003 roku na tatrzańskich szlakach czułam się bezpieczniej niż gdziekolwiek w plenerze. Nawet dobrze znany podmiejski lasek nie stwarzał podobnego komfortu. Od rzeczonego momentu jednak proporcje się wyrównały.

Tego lata przyjechałam do Zakopanego na trzy tygodnie. Aura wyjątkowo sprzyjała. Każdego dnia wychodziłam w góry. Był to trzeci dzień mojego pobytu, kiedy po rozgrzewce na Kopieńcu Wielkim poprzedniego ranka, postanowiłam „ zaatakować ” dwutysięcznik. W tym celu udałam się do Doliny Chochołowskiej. Przy bramie wypożyczyłam rower, słusznie zakładając, że skróci mi on drogę do wejścia na właściwy szlak. Jadąc obmyślałam trasę przejścia na Wołowiec i powrotu ze szczytu. Na wysokości Polany Huciska zauważyłam wzmożony ruch ratowników górskich z psami oraz policjantów.

W drodze minął mnie samochód stacji RMF FM, a całą dolinę z powietrza patrolował helikopter. Moja pierwsza i nad wyraz optymistyczna myśl była taka, że trwają jakieś ćwiczenia na szeroką skalę. Druga nasuwała wniosek, iż zdarzył się wypadek i prowadzone są poszukiwania poszkodowanego. Jednak żadna nie pasowała do obrazu sytuacji. Nie zastanawiając się dłużej sprężyłam siły, by jechać dalej. Gdy mijałam grupki turystów docierały do mnie strzępy rozmów. Usłyszałam, że: „ kogoś szukają, bo podejrzewają, że coś się mogło stać „. Trzeba nie być człowiekiem, aby na wieść, iż dzieje się coś złego nie doznać szeregu – często – sprzecznych uczuć. Żadne z nich nie mogło jednak zniechęcić mnie do realizacji własnych planów. W okolicy leśniczówki pozbyłam się roweru. A później po dotarciu do schroniska części prowiantu. Było tam sporo osób, które również mimo wszystko wybierały się na szlaki. Mimo tego, że, jak mówiły: „ poszukują jakiegoś bandyty „. Każdy zapewne chciał nadal wierzyć, iż te piękne góry nie mogą być siedliskiem zła. Niemniej zrobiło się nieprzyjemnie. W tym stanie duszy ruszyłam zielonymi znakami na Wołowiec. Idąc przez las przez około godzinę nie spotkałam żywej istoty. To z jednej strony było pozytywne, bo nie widząc ludzi nie ma się co do nich żadnych wątpliwości. Dały się tylko słyszeć piły pracujących gdzieś drwali. Z drugiej strony marzyłam o tym, by jak najszybciej ten las opuścić. Gdy dotarłam do kosodrzewiny, zauważyłam, że ktoś za mną idzie. Ten ktoś dogonił mnie i nie miał zamiaru wyprzedzić. Poczułam się w tamtych okolicznościach co najmniej nieswojo. Kiedy było już widać sylwetki ludzi podążających granią, postanowiłam zatrzymać się. Mężczyzna stanął również. Chciał się „ podczepić „ na dalszą drogę. Ponieważ nie wzbudził mojego zaufania, musiałam go pożegnać.

Wchodzenie na szczyty Tatr Zachodnich jest dość mozolne. Jeśli zamierza się zaraz potem zejść, to nie ma problemu, ale przemierzenie grani wymaga dużej wytrwałości i zapasu sił. Tych drugich trochę mi zabrakło niedługo po opuszczeniu Wołowca. Usiadłam obok wąskiej, piarżystej ścieżki prowadzącej na Łopatę i zadałam sobie odwieczne pytanie: co ja tutaj robię? Kryzys jednak minął i można było oraz trzeba było iść dalej - z dającej wytchnienie Łopaty na Jarząbczy Wierch ( największe przewyższenie na trasie ). Podchodząc pod szczyt znowu usłyszałam o tym co działo się rano w Dolinie Chochołowskiej, tym razem od Słowaków i niewiele zrozumiałam. Widać było po nich, że są mocno zniesmaczeni.

Po krótkim odpoczynku na Jarząbczym postanowiłam wreszcie zejść. Jedyna droga w polskiej części Tatr prowadzi przez Kończysty Wierch i Czubik. Przed Trzydniowiańskim Wierchem skręciłam na czerwony szlak przez Szałasiska. Całą tę trasę pokonałam nie spotkawszy żadnych ludzi. Tylko ja i przyroda, a także nie wyjaśniona zagadka, która drzemała gdzieś w dolinie czekając na odkrycie i nakręcała spiralę niepokoju. Nadciągała szaruga, las zamilkł, a każdy szelest natychmiast przykuwał uwagę. W końcu dotarłam do Polany Chochołowskiej. Gdy stanęłam na progu schroniska była godzina 19. Trzydzieści minut później wracałam w kierunku Siwej Polany. Po drodze znowu skorzystałam z roweru, a gdy zasiadłam wreszcie w busie do Zakopanego było już całkiem ciemno. Dowiedziałam się od współpasażerów, że w dolinie znaleziono rzeczy osobiste i paszport jakiejś dziewczyny, ale, że brakowało telefonu komórkowego. Od rana trwały poszukiwania. Podejrzewano, iż została zamordowana przez swojego chłopaka, którego także szukano.

Choć zabrzmi to okrutnie, wyjaśnienie budzącej wątpliwości sprawy dało mi pewne uspokojenie. Skierowało rozważania na inne tory. Uruchomiła się też intuicja, która nie potrafiła napisać innego scenariusza niż ten najczarniejszy.

Kilka dni później, gdy wracając ze Starorobociańskiego Wierchu ponownie zawitałam do Doliny Chochołowskiej, nabrałam dziwnej pewności, że zaginiona dziewczyna na pewno nie żyje, a znalezienie jej ciała jest takie trudne przez rozległość i dzikość lasu. Niedługo potem wszelkie przypuszczenia potwierdziły się. Cała Polska usłyszała o zgwałceniu i zamordowaniu studentki z woj. lubuskiego przez Pawła H.

Śmierć w górach nie jest rzadkością. Każdy kto się w nie wybiera ma świadomość konsekwencji. Jednak ta tragedia zmieniła mój ówczesny stosunek do Tatr, które z miejsca rekreacji przekształciły się w miejsce zbrodni. Przywiodła na myśl słowa John`a Donne`a: „Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością. Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon; bije on tobie”.

 
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
Adam 2007-12-19 13:52:21
Są ludzie którzy z roznych wzgledow bardzo cenia sobie samotne wedrowki. kiedys michal jagiello w swojej ksiazce napisal, ze gory nie sa zrodlem ani dobra czy zla, to tylko my ludzie wnosimy w nie nasze nie zawse najczystsze sprawy i problemy.
2007-12-18 21:49:03
Po co ryzykować po za tym to włsnie w górach zawiązują się super więzi i przyjaźnie. Więc warto zabierać ze sobą przyjaciół.
2007-12-16 23:48:37
Jestem zdania, ze nawet jeśłi chcesz pobyć sama w górach i jedziesz góry żeby pomyśeć i pobyc tylko ze sobą to lepiej iść z kimś znajomym a rozdzielać się w konkretnych miejscach i nie na długo i wzajemnie mocno się pilnować. Obiektywnie góry są wymarzonym terenem dla różnego rodzaju psycholi dzięki bogu była to jedna z niewielu tak koszmarnych tragedii ale licho nie śpi.


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd